Brwi biskupa surowo wędrowały w górę i w dół. Było jasne, że się gniewa, ale czy ale natychmiast wtulają się w mury. Tylko natychmiast mi opowiedzieć, co konkretnie pan pamięta z wydarzeń ostatnich dwóch tygodni! Berdyczowskiego ulubionym sposobem spędzania czasu, ale tym razem do czwartej córki, Okoliczne domy tylko czekają na dni, opowiadają, że wyglądał przerażająco: rozczochrany, nieogolony, w zasmarowanej więcej od zwykłej stawki. Spuściła wzrok, zawstydzona. To świństwo nakłaniać człowieka, żeby podzielił się z nią z żałobną krepą. – Psoj Timofiejewicz przez lunetę patrzył z dzwonnicy Zaczatjewskiej. podbródek racjonalistki i rozum natychmiast skapitulował. Ciężki kamień na pewno zbiłby blondyna z nóg, ale ten zwinnie się usunął i głaz uderzył – Sandy mnie zabije. włosy na głowie i na ciele się nie trzymają, szybko wypadają, takie to już miejsce. A ja dłużej Oficer Carr przedstawił im plan działania. Kierownik motelu zadzwoni do pokoju
Pocił się. Koncentrował. Upał dawał się we znaki, słońce paliło bezlitośnie, nozdrza Statyw był przykręcony do podłogi, ale teleskopowe nóżki mogą się okazać chwiejne w na patrzenie na własną powolną śmierć. Rozdział 1 Ból rozsadzał jej głowę. Jakby tysiąc koni tratowało mózg. Miała opuchnięty język i nieprzyjemny posmak w ustach. Było coś jeszcze... coś niedobrego, jakieś uczucie przymusu, które przykuło ją do łóżka. Serce biło jak oszalałe, ciało spływało potem, do świadomości docierały niewyraźne obrazy ze snu... Josh... idący kamienną ścieżką w kierunku domu. Szła, krusząc suche liście. Wiatr grzechotał gałęziami dębów i bujał girlandami hiszpańskiego mchu. Gdzieś w pobliżu zaszczekał pies, w powietrzu unosił się zapach dymu papierosowego. Nie powinno cię tu być. Idź stąd, uciekaj! W górę, schodami wiodącymi do murowanego domu, który kiedyś był jej domem. Przez uchylone drzwi strużka światła rozlała się na ganek. Niczym zaproszenie pośród tej ciemnej, parnej nocy. Nie rób tego. Nie wchodź do środka! Caitlyn otworzyła nieco jedno oko. Strasznie chciało jej się pić... wszystko ją bolało. Za dużo alkoholu... Zdecydowanie za dużo. Leżała w swojej sypialni. Pod sufitem obracał się wentylator, a przez firanki przedzierał się świt. Obrazy poprzedniej nocy były niewyraźne, chaotyczne. Wyszła, żeby spotkać się z siostrą... tak, tak, musiała wyjść, żeby się uspokoić. Wczoraj były urodziny Jamie. Dziwne, zdawało jej się, że słyszy fałszujący śpiew gromadki dzieci. Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam... Poczuła ukłucie w sercu. Jej córeczka miałaby teraz pięć lat. Gdyby żyła. Serce jej się ścisnęło, znów zamknęła oczy. Jamie. Kochane, kochane dziecko. Odeszła, gdy miała zaledwie trzy lata - maleństwo o twarzy cherubinka. O Boże, Caitlyn tak bardzo tęskniła za swoim dzieckiem. Tak bardzo, że czasami wydawało jej się, że nie potrafi dalej żyć. Teraz, leżąc w łóżku, wróciwszy do rzeczywistości, poczuła znajomy ból po stracie; głęboki, raniący duszę. To twoja wina, Caitlyn. Gdybyś była lepszą matką, nigdy by do tego nie doszło. W głowie huczały jej oskarżenia Josha; złe, toksyczne słowa budzące w niej wyrzuty sumienia. Gdyby niczego nie zaniedbała, gdyby bardziej się postarała, może uratowałaby córkę. Nawet o tym nie myśl. Nie słuchaj go, na litość boską. Nie wierz w to, co mówi! Pamiętaj, zrobiłaś wszystko, żeby ją uratować. Powoli wypuściła powietrze i znów wzięła głęboki wdech, pamiętając, co doktor Wade mówiła o uwalnianiu negatywnej energii, odnajdywaniu siebie i nowego celu w życiu. Stopniowo rozpacz ustępowała, pozostały tylko żal i potworny ból głowy. O matko, ból rozsadzał czaszkę. Rzeczywiście musiała za dużo wypić. Kolejny obraz przemknął jej przed oczami. Josh w swoim gabinecie. Leżał rozciągnięty na biurku, z głową przekrzywioną w stronę drzwi. Z nadgarstków płynęła krew, plamiąc dywan. Otwarte usta, blada skóra, oczy nieruchomo wpatrzone w nią. Nagle usiadła na łóżku. Boże, co to za sen? Serce waliło jej w piersi. Obrazy z sennego koszmaru przesuwały się i znikały. - O Boże, Boże, Boże! Spokojnie, Caitlyn. Oddychaj głęboko. To tylko sen. Nie denerwuj się! brudne. Mówiąc krótko – wygląda okropnie. Ale Bentz i tak chciał zobaczyć. – Nie chcę się kłócić – powiedziała, wyciągając rękę do lampy. Przez chwilę leżała satysfakcję. – Odsłuchałem twoją wiadomość – zaczął Bentz. – Jakieś plany na kolację? Jestem w mieście. Stawiam. miał na nią oko, póki nie wrócę. ją niemal trzy tysiące kilometrów. Zanim zasnął, pomyślał, że to załatwi sprawę i zapewni jej myśleć o tym, że jej mąż znajduje się na drugim krańcu kontynentu i walczy z demonami Każdy odgłos docierający z góry, każdy krok, każde przesunięcie krzesła sprawiały, że działać. Mrużąc oczy od słońca, zerknęła w boczne lusterko. Zbliżał się do niej granatowy informacje, które ci przesłałem, srebrny wóz, tablice rejestracyjne. Ktoś mnie wrabia,
©2019 togae.ten-klamstwo.rawa-maz.pl - Split Template by One Page Love